Białostoczanka Ewelina Łapińska w finale Top Chef! Przeczytaj nasz #WYWIAD

Ewelina Łapińska jest obecnie szefem kuchni w białostockiej restauracji Świętojańska 21. Gotowała od dziecka i ta rodzinna pasja zaprowadziła ją do finału programu Top Chef, w którym jej talent docenili kulinarni znawcy, m.in. Ewa Wachowicz i Modest Amaro.

Zapytaliśmy Ewelinę o wrażenia z programu i kulinarne inspiracje (opowiedziała nam m.in. o pizzy na zakwasie, którą można zjeść w restauracji Świętojańska 21). Przeczytajcie koniecznie nasz wywiad z białostoczanką, która ma szansę na zwycięstwo w popularnym programie!

Na początku ogromne gratulacje za zakwalifikowanie się do programu „Top Chef” i przejście aż do finału! Sama zdecydowała się pani na przygodę w programie czy ktoś panią namówił?

Dziękuję! Do udziału w programie namawiały mnie już od dłuższego czasu najbliższe osoby z otoczenia, rodzina, przyjaciele i współpracownicy. Jednak myślę, że rozmowa z moją przyjaciółką Marylką miała chyba tutaj największy wpływ. Do programu zgłosiło się dużo utalentowanych i fajnych osób, to z pewnością ogromne wyróżnienie.

Pani pierwsze myśli na wieść o tym, że przeszła pani do finału?

W sumie to już nie pamiętam pierwszych myśli, ale raczej odczucia, które temu towarzyszyły. Byłam bardzo szczęśliwa, a przede wszystkim dumna, że nie zawiodłam ludzi, którzy mnie dopingowali i wspierali. W takich sytuacjach zawsze myśli się o najbliższych.

To pewnie oczywiste pytanie, ale muszę je zadać. Jak jest w programie: więcej dobrej zabawy czy jednak sporo stresu?

Sporo stresu szczególnie na początku, to naturalne – nowe otoczenie, ludzie i pewnego rodzaju presja związana udziałem w konkurencjach, natomiast całość traktowałam jako dobrą zabawę, przygodę, więc czerpałam z tego również dużo radości.

Jacy są jurorzy (Wojciech Modest Amaro, Ewa Wachowicz, Maciej Nowak, Robert Sowa)? Jak się pracuje pod ich okiem?

Jurorzy przede wszystkim są ludźmi, którzy nie znaleźli się tam przypadkowo, każdy z nich ma ogromną wiedzę i ocenia w różnych kategoriach. Każdą z tych osób darzę ogromnym szacunkiem, przez co praca pod ich okiem była bardzo stresująca.

Oglądając program i śledząc pani profil na Facebooku odnoszę wrażenie, że zażyłość między uczestnikami nie jest wyreżyserowana. Naprawdę rodzi się przyjaźń czy jednak jest więcej rywalizacji?

W programie poznałam bardzo fajnych i ciekawych ludzi. Wrzuceni w tak ekstremalną sytuację życiową, spędzając ze sobą tak dużo czasu, łatwo i w naturalny sposób bardzo się zintegrowaliśmy. Mam nadzieję, że te znajomości przetrwają długi czas.

Często zastanawiam się, czy ktoś, kto jest szefem kuchni, tak jak pani, ma wykształcenie gastronomiczne, czy bywa, że zupełnie inne, a do kuchni trafił jakoś inaczej: przypadkiem lub po prostu z pasji do gotowania? Jaka była pani droga?

Moja mama jest kucharzem, mój tata był kucharzem przez część swego życia, brat był kelnerem. Pochodzę z domu, w którym świadomość gastronomiczna jest ogromna, gdzie do gotowania podchodziło się z szacunkiem i zamiłowaniem. Gotowanie to również otwartość na ludzi i przyjemność, jaką się czerpie z  możliwości obcowania z nimi i sprawiania im przyjemności, poprzez jedzenie również, więc moja droga z pewnością zaczęła się bardzo wcześnie.

Restauracja Czarna Owca, w której była pani zastępcą szefa kuchni, jest już docenionym miejscem na kulinarnej mapie Białegostoku. A niedawno pojawiło się coś nowego: Świętojańska 21. Skąd pomysł na lokal z pizzą na zakwasie, a więc z kuchnią włoską? Jest też trochę polskiej i francuskiej, prawda?

Popularność pizzy jest oczywista, jednak jej jakość, która funkcjonuje w gastronomii jest często tragiczna. Razem z moim wspólnikiem uwielbiamy pizzę neapolitańską, ja jestem zakochana w każdej formie pieczywa, a swój zakwas traktuję jak świętość, o który dbam, pielęgnuję go. Coś, co ma wyjść dobrze, co mają zrozumieć nasi goście, musi być szczere i robione z zaangażowaniem, stąd pomysł na pizzę na zakwasie. Jednak nie chciałabym się zamykać w jednej formie. Uwielbiam się uczyć, poznawać, podróżować, a elementy różnych kuchni to jest mój styl i coś, w czym czuję się dobrze.

Niedawno skończył się festiwal Restaurant Week, w którym bierze udział Świętojańska 21. Małgosia z Muffin Love zachwyciła się proponowanym przez panią menu i napisała „Ewelina rozwija historię na talerzach, pozostawiając zasłonę tajemnicy, bo to co zawiera opis na oficjalnej stronie festiwalu to tylko baza.” Obecnie wielu szefom kuchni zależy właśnie na jakiejś „historii”, nie tylko na tym, by gość się najadł. Zdradzi nam pani, skąd czerpie pani inspiracje i jaka według pani jest współczesna kuchnia?

Współczesna kuchnia rozwija się bardzo dynamicznie, dość szybko zmieniają się mody i trendy. Z pewnością goście w restauracji mają coraz większe wymagania, a także wiedzę. Staram się być na bieżąco z tym co się dzieje, aczkolwiek nie podążam ślepo za tymi trendami.

Jako białostoczanka – czy lubi pani nasze miasto? Jeśli tak – za co najbardziej?

Jako białostoczanka kocham swoje miasto. Białystok jest miastem, który bardzo się rozwija, ale najbardziej urzeka mnie w nim to, że jednak żyje się tu spokojnie. Ludzie się bardzo otwarci, sympatyczni, myślę że nie zdajemy sobie z tego sprawy jak fajni jesteśmy. Nie dopadła nas jeszcze wielkomiejska pogoń za nie wiadomo czym, a z drugiej strony mamy wszystko, co mają duże miasta, zachowując tą sielankową aurę.

Jest pani szefową kuchni i współwłaścicielką restauracji w Białymstoku, będąc jednocześnie bardzo młodą kobietą. To chyba znaczy, że jeśli się chce, Białystok pozwala kobietom rozwijać się i odnosić sukcesy?

Branża, którą wybrałam jest jedną z najtrudniejszych, wymaga wielu poświęceń i ciężkiej pracy. Gdy stawiamy przed sobą pewne wyzwania, to ani bycie kobietą, ani miejsce, w którym to robimy, nie powinno na w tym przeszkadzać.

Dziękuję i trzymam kciuki za wygraną w „Top Chef”!