#BLOG # Historia niesłychana, czyli dlaczego żłobkowe dziecko tak często choruje?

Ostatnio marzę tylko o jednej zmianie: żeby moja córka przestała chorować! To byłaby prawdziwa odmiana, bo odkąd jesienią poszła do żłobka infekcja goni infekcję! Znacie to? Najpierw niewinny katar, potem gorączka, kaszel, wizyty u lekarza, podawanie leków, nocne czuwanie przy małej biednej marudzie… A do tego zwolnienie z pracy (O zgrozo!, znowu!) i kiszenie się w domu z chorym dzieckiem. I tak co chwilę: tydzień w żłobku, tydzień w domu… Ile można pytam?!…

I dlaczego? Człowiek zawsze chce znać przyczynę kłopotów, więc zastanawialiśmy się z mężem także my: dlaczego nam córka tak często choruje? Taki chorobowy sezon – to na pewno; mniej spacerów niż latem – pewnie też. Żłobek? Oczywiście! Przy wszystkich jego zaletach, tej wady nie da się ukryć: jest siedliskiem wirusów i bakterii, nie sposób ochronić przed infekcjami dziecka, które ma kontakt z tyloma innymi, mniej lub bardziej zasmarkanymi maluchami.

A co powiecie, jeśli dodam, że panie w żłobku – ujmę to tak – ciut za mocno wietrzą pomieszczenia, przez co jeszcze więcej dzieci choruje i nie przychodzi do żłobka, a one dzięki temu mają mniej pracy? Straszne i niewiarygodne, prawda? Ale jeśli taką historię powtarza ci trzecia osoba z kolei (bo akurat zapytała, co słychać, a ty zaczynasz od tego, że dziecko często choruje odkąd poszło do żłobka; i wtedy dostajesz w dopowiedzi historię o otwieranych w żłobku oknach), to zaczynasz się zastanawiać, czy w tej niesłychanej opowieści nie ma jednak ziarnka prawdy?

Tym bardziej, kiedy zaniepokojona sprawdzasz fora internetowe i opinie o danym żłobku… A tam to samo okrutne pomówienie: opiekunki ze żłobka, które otwierają okna, żeby przeziębić dzieci i mieć mniej pracy!… Przerażające. To nie może być prawda – powtarzamy sobie z mężem. I wiele osób, którym opowiedzieliśmy tę historię, również twierdzi, że to niemożliwe, że to raczej historia typu „legenda miejska” – ktoś coś usłyszał, przekręcił, kolejna osoba dołożyła swoje… Typowa niesprawdzona plotka.

Córka nadal choruje, a my ostatnio posunęliśmy się do kupienia gęsiego smalcu i smarowania jej tymże specyfikiem – podobno działa cuda. Wierzymy, że jeśli nie smalec, to może wiosna przyniesie ozdrowienie. A najbardziej wierzymy w uczciwość opiekunek z naszego żłobka.

 

Buhasia