Potańcówka miejska. Fotorelacja

Potańcówka miejska, która odbyła się w niedzielę 30 sierpnia w ramach Festiwalu Wschód Kultury/Inny Wymiar zdecydowanie będzie należeć do moich najlepszych wspomnień z mijającego lata!

Słyszałam już przeróżne opinie na temat potańcówek miejskich: a że tego typu zabawa to nic innego jak wesele bez pary młodej; że wstyd tak tańczyć, kiedy jeszcze widno i wszyscy się gapią; że zanim się rozkręci, to jest „drętwo” i nudno… Mam wrażenie, że wszystkie podobne do tych opinie wygłaszane są przez osoby, które albo nie były na potańcówce albo są z rodzaju tych, którzy wiecznie na wszystko narzekają…

I założę się, że ktoś, kto wczoraj miał okazję uczestniczyć w potańcówce miejskiej zgodzi się ze mną, że była to świetna zabawa, integrująca całe pokolenia białostoczan – od najmłodszych bąbli, które dopiero zaczynają chodzić, poprzez starsze dzieci i nastolatków, po dorosłych i seniorów. Wszyscy bawili się zgodnie na przygotowanym specjalnie parkiecie pod gołym niebem, a energii, jaka biła od tańczącego i śpiewającego tłumu nie da się opisać słowami!

Parkiet tętnił życiem i rozbrzmiewał śmiechem, a widok z oddali tego pulsującego w jednym rytmie tłumu był po prostu wzruszający i napawał entuzjazmem. To niesamowite, jak muzyka i dobra zabawa potrafi zjednoczyć obcych ludzi! Wszystko odbyło się w kulturalnej, przyjaznej atmosferze, bez zbędnego zadęcia i niepotrzebnych zajść.

Tym razem tańczyć można było w rytm znanych przebojów wykonywanych przez zespół Live Orkiestra, który w 100% wywiązał się z powierzonego mu zadania i świetnie rozgrzał zebranych białostoczan. Przy muzyce na żywo aż chce się tańczyć! Do tego mocne wokale i profesjonalni muzycy i udana zabawa gwarantowana!

W przerwach pomiędzy występem zespołu organizatorzy zapewnili sety klimatycznych piosenek granych na dwóch starych oryginalnych patefonach z napędem zegarowym, obsługiwanych przez multiinstrumentalistę Zbigniewa Rusiłowicza. Muzyka ta nie porywała do tańca tak dużej liczby osób jak zespół, ale była momentem, kiedy najmłodsi mieli więcej miejsca na parkiecie, by się wyszaleć, a starsi mogli odetchnąć przed kolejnymi przebojami na żywo. Większość osób zaopatrzyła się oczywiście w koce i koszyki piknikowe, dzięki czemu suchy staw przy Pałacu Branickich zamienił się przy okazji potańcówki w wielki piknik.

Z roku na rok potańcówki miejskie cieszą się coraz większą popularnością i jeśli imprezy będą kontynuowane na tym samym poziomie (z edycji na edycję jest coraz lepszy parkiet i bardziej profesjonalna scena dla muzyków), a pogoda dopisze, amatorów podobnych wydarzeń z pewnością nie zabraknie, bo to świetna okazja do rozerwania się i naładowania pozytywną energią na długi czas!

Buhasia

Fot. Hubert Buharewicz