Białostoczanka nominowana do nagrody IBBY. Wywiad z Agnieszką Suchowierską


Agnieszka Suchowierska. Fot. Ewa Bijak

Pisarka Agnieszka Suchowierska została nominowana do tej ważnej nagrody za książkę „Mat i świat”. W wywiadzie opowiada nam o swoich książkach, nominacji oraz stereotypach, które rządzą naszym życiem.

Agnieszka Suchowierska. Fot. Ewa Bijak

Napisane przez panią książki wskazują, że interesuje się pani ludzką psychiką, stereotypami, w jakie popadamy poprzez kulturę, w której żyjemy. W książce „Królewicz Śnieżek” dokonała pani zamiany ról – to mężczyźni przejęli role bajkowych bohaterek. Czy współcześnie wciąż pokutują w nas te stereotypowe role, jakie pełnią kobiety i mężczyźni? Przecież mamy w zasadzie wolność i prawo wyboru dowolnego zajęcia i stylu życia?

My wszyscy jesteśmy (wszyscy! I ja, i pani także) po uszy zanurzeni w stereotypach. Proszę zobaczyć, jak wyglądamy. Obie mamy pofarbowane włosy (panowie raczej nie malują włosów), obie jesteśmy ubrane, tak strzelam, w ubrania z tego sezonu, co też pokazuje, że do pewnego stopnia poddajemy się stereotypowi, że trzeba ciągle kupować nowe rzeczy, bo zadbana kobieta nosi modne ubrania… Te niby oczywiste sprawy pokazują, że wszyscy jesteśmy zanurzeni w stereotypach, w większości nie zastanawiając się nad tym, dopóki nam dany stereotyp nie zacznie przeszkadzać. Póki stereotyp pomaga w codziennym funkcjonowaniu, nie zauważamy go i poddajemy mu się.

A kiedy stereotypy zaczynają nam przeszkadzać…

Gdy zaczynają nam przeszkadzać i nas ograniczać, coraz bardziej się w nich dusimy i czujemy, że nas krzywdzą.. Dopiero wtedy próbujemy im się przeciwstawiać. Jeszcze rzadziej protestujemy przeciwko tym stereotypom, które krzywdzą innych ludzi. Z lenistwa, wygody albo ze strachu. Generalnie stereotypów jest  tak dużo i tak gęstą siatką nas otaczają, że moglibyśmy niczego innego w życiu nie robić, tylko im się sprzeciwiać! Ale jednocześnie ułatwiają nam życie, a więc często balansujemy pomiędzy tymi stereotypami, które nam na daną chwilę służą, a tymi, które nam szkodzą. Wyjście poza stereotyp zawsze jest wysiłkiem umysłowym. Tu pojawia się pytanie, kto na jaki trud jest gotowy. Ile energii chcemy poświęcić, żeby nad danym zagadnieniem się pochylić? Jednemu wystarczy minuta i już jest pewien swego, a ktoś inny po roku nadal będzie mieć wątpliwości.

Pani ostatnia książka „Mat i świat” opowiada o misiu, który nie jest typowym słodkim pluszakiem, lecz prawdziwym obieżyświatem. Czy mogłaby Pani krótko opisać stworzoną przez Panią opowieść?

Mat i świat to moja pierwsza książka dla dzieci. Jej główny bohater, miś Mat, jest piękną,  wyprodukowaną w chińskiej fabryce zabawką budzącą zachwyt wszystkich dzieci. Dzięki  splotom okoliczności podróżuje po całym świecie i poznaje różne rodziny i sposoby ich życia. Jakiś czas mieszka też w Polsce, w Białymstoku – z rodziną państwa Nowaczków i ich szczurkiem Filemonem. Jest ulubioną przytulanką dziewczynki o imieniu Kasia i jej młodszego brata Kuby.

W tej książce przemyca pani wiedzę na temat współczesnego świata, w którym nie ma równości, a raczej panuje podział na biednych i bogatych. Czy chodziło o to, by pokazać dzieciom, jaki jest nasz współczesny świat? Czy łatwo było przemycić ten obraz nie do końca sprawiedliwego świata w książce dla dzieci?

Wydaje mi się, że opowiedziałam to bardzo prosto i delikatnie, na poziomie możliwości intelektualnych i emocjonalnych dziecka. Żyjemy w takim świecie, w jakim żyjemy – innego nie mamy. Chińskie czy bangladeskie dzieci nie są za małe, żeby ciężko pracować, a nasze są za małe, żeby się o tym dowiedzieć? Syryjskie dzieci umierają na wojnie, a nasze nie powinny o tym słyszeć?! To jest skrajnie niesprawiedliwe… Coś tutaj się zatraciło! Nie chcę, żeby nasze dzieci miały cięższe życie, broń Boże! Niech cieszą się jak najpiękniejszym dzieciństwem, ale niech  mają też jakąś ogólną świadomość, na jakim świecie żyją. Jeśli będą otwarte i empatyczne, wrażliwe na cudzą biedę i cierpienie, jest nadzieja, że to one kiedyś zmienią świat na lepszy – ja już nie bardzo wierzę, że nasze pokolenie tego dokona.

Ostatnio książka „Mat i świat” została nominowana do ważnej nagrody. Proszę opowiedzieć więcej.

Mówi pani o konkursie Książka Roku 2015 Polskiej Sekcji  IBBY [International Board on Books for Young People; Polska Sekcja IBBY Stowarzyszenie Przyjaciół Książki dla Młodych – przyp. Red]. Jestem szczęśliwa i zaszczycona tą nominacją, bo konkurs IBBY to bardzo prestiżowy konkurs literatury dziecięcej. Jego celem jest promocja wartościowych artystycznie i literacko książek dla dzieci. Do IBBY należy 70 krajów i w każdym z nich odbywają się konkursy na książkę roku. Polska edycja tego konkursu jest odpowiednikiem konkursów realizowanych przez narodowe sekcje IBBY. Spośród 130 książek zgłoszonych w tym roku do konkursu w Polsce nominowanych zostało 15, w tym także mój Mat i świat.

Oprócz corocznych konkursów narodowych IBBY przyznaje co dwa lata międzynarodową Nagrodę im.. Hansa Christiana Andersena zwaną Małym Noblem. Jest to najważniejsze na świecie międzynarodowe odznaczenie za twórczość dla dzieci. Zdobyły je na przykład Astrid Lindgren, autorka Pippi Pończoszanki, i Tove Janson, autorka przetłumaczonych na ponad 30 języków książek o Muminkach.

Trzymamy mocno kciuki! Na koniec pytanie o warsztat pisarski. W jaki sposób pani pisze? Ile czasu powstają pani książki? Jak się pani zabiera za pisanie? Proszę zdradzić trochę swoich sekretów pisarskich.

Przede wszystkim nie usiądę do napisania czegoś, dopóki nie wiem, co to ma być. Podobno tym sposobem odpieram sobie połowę przyjemności pisania. Znam piszące osoby, które są zaskakiwane przez swoich bohaterów, to bohaterowie poniekąd prowadzą twórców przez historię… U mnie tak nie jest. Tym, co sprawia mi niespodziankę, są szczegóły.  Nie wiem na przykład, jak dany bohater wygląda, znam tylko zarys wydarzeń.

A co z natchnieniem? Istnieje w pani przypadku?

Jeśli chodzi o pisanie, to nie bardzo rozumiem słowo „natchnienie”. Ja zastanawiam się najpierw nad czymś, tak dla samej siebie. Po jakimś czasie pojawia mi się zarys książki Kiedy wszystko w miarę ułoży mi się w głowie, siadam i nie jest mi już potrzebne natchnienie… Piszę, jak tylko mam wolną chwilę. Czasami na początku pisze się trochę gorzej, ale potem  człowiek się rozkręca. Ja pracuję w dość niepraktyczny sposób, bo najpierw piszę, nie zastanawiając się zbyt wiele nad stylem,. a potem poprawiam. Mówię, że to niepraktyczne, bo poprawiania zazwyczaj jest sporo.

Dużo czasu zajmuje napisanie książki?

Od początku do wydania papierowej książki mijają np. dwa lata. To dużo, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że na książkach zarabia się niewiele…, oczywiście poza najbardziej popularnymi pisarzami, którzy na pewno sporo zarabiają. Pisanie trzeba lubić, bo inaczej nie będzie z tego satysfakcji.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę nieustannej satysfakcji z pisania!

Dziękuję!

Rozmawiała Buhasia