Tu nawet przypadkiem spotykasz ludzi. Wywiad z Gosią Kijak, prezeską Kobieterii

Dlaczego kobiety poszukują? I co znajdują? Czemu Białystok to miasto, w którym życie ma dużo przestrzeni? Czym się zajmuje białostocka Kobieteria? Jakie wsparcie można otrzymać w kobiecym kręgu? 

O tym wszystkim opowiada nam Gosia Kijak, prezeska Stowarzyszenia Inicjatyw Kobiecych Kobieteria. Działaczka lokalnego środowiska kobiet, w rozmowie skromna, ale odważna w działaniu i inspirowaniu.

Z Gosią spotykamy się w zacisznej szkole MuktiJoga. Trwa właśnie warsztat „Kobieca Grupa Nowej Świadomości”, prowadzony przez Renatę Arendt Dziurdzikowską. Gosia wita się z nami, pokazuje czajnik i szafkę z herbatą, po czym ucieka na końcówkę warsztatu przed przerwą. To gościnne i swobodne powitanie wprowadza nas w klimat działalności Kobieterii, którego prezeską jest Gosia. Bo działalność Stowarzyszenia Inicjatyw Kobiecych jest właśnie taka: otwarta i przyjazna. W czasie przerwy Gosia opowiada nam więcej o grupie kobiet, którą współtworzy.

Dzisiaj „Kobieca Grupa Nowej Świadomości”, na co dzień inne inspirujące spotkania. Co ma na celu taka warsztatowa działalność Stowarzyszenia Kobieteria?

Nasza misja jest ładnie ujęta, ale niestety nie powtórzę jej całej! (śmiech). Ułożyłyśmy ją wspólnie na wyjeździe w Krynkach, gdzie byłyśmy u Hanki Sienkiewicz, w jej domu z gliny. Ale dzisiejszy warsztat też jest trochę odpowiedzią. Tworzenie nowej świadomości! Na pewno zaczęło się od tego, żeby zająć się sobą – nami, kobietami. Jeśli nikt dookoła się nami nie zajmuje, to zróbmy to same. Spotkałyśmy się w kilka osób i zaczęłyśmy robić rzeczy, o których marzyłyśmy, by się zadziały. Chciałyśmy organizować coś, czym mogłybyśmy dzielić się z innymi. Z jednej strony my coś umiemy i organizujemy, z drugiej – przyciągamy kogoś z takim tematem i z takimi ideami, które chętnie same byśmy zgłębiły.

Białystok jest otwarty na taką działalność? Chodzi o podejście kobiet, ich chęć udziału w tego typu spotkaniach i warsztatach? Czy są świadome tego, że warto zająć się sobą?

Myślę, że ta świadomość cały czas wzrasta. Zaczyna się od pewnej nieświadomości, od bycia w jakiejś sytuacji życiowej i w pewnym momencie niezgody na nią, na to, co się dzieje. Właśnie wtedy kobiety zaczynają poszukiwać.

Szukają drogi ucieczki od rutyny i codziennych obowiązków, które czasem nas ograniczają?

W pewnym skrócie można tak powiedzieć, ale te codzienne obowiązki są dla nas często lekcją rozwoju. To one, np. poprzez zachowanie dzieci, które doprowadzają nas czasem do szewskiej pasji, sprawiają, że w końcu ta złość powoduje chęć zmiany. Ona natomiast powoduje to, że szukamy, a to, że szukamy sprawia, że znajdujemy! Znajdujesz jeden element i szukasz dalej… Zmianę w kobietach, które są w Kobieterii lub mają z nami styczność przy okazji rożnych wydarzeń czy warsztatów, już widać! Po kilku latach od pierwszych spotkań zauważamy, ile się w nas zadziało. Renata Dziurdzikowska opowiadała nam, że pierwszy Krąg Kobiet zawiązany został 25 lat temu, było ich 12, rozpaliły iskrę, która poszła w świat. Teraz są to kobiety, które mają duże znaczenie w tym, co się dzieje w środowiskach kobiecych w Polsce. Widać rozrastającą się energię i chęć działania, nawet pomimo codziennych, czasem przytłaczających obowiązków.

Kobieteria też jest takim prężnie działającym kręgiem kobiet.

Działającym, ale też wspierającym się! Spotykamy się nie tylko po to, by robić warsztaty, ale też, by po prostu pogadać. Jesteśmy samoistną grupą wsparcia. Kiedy którejś z nas jest z jakiegoś powodu trudno, bo coś się dzieje, spotykamy się i jesteśmy w stanie udzielić sobie wsparcia i w rozmowie i fizycznie. Na przykład: któraś z nas musi wyprowadzić się z mieszkania, więc zaraz znajduje się inna, która przyjmie ją do siebie na jakiś czas. Ale także tak ważna sytuacja jak poród. Rok temu przy porodzie mojej siostry byłam ja i Ania która jest doulą (wszystkie trzy z Kobieterii). Przed chwilą (jak się właśnie dowiedziałam) odbył się kolejny „babski” poród. Z kolei ostatnio jedna z nas urodziła w domu. To wszystko jest kolejnym etapem w budowaniu swojej świadomości dzięki grupie . Rozwija się samoświadomość i pewność siebie. Bo na ile trzeba być pewną siebie dzisiaj, by urodzić w domu? Nie poddawać się społecznemu naciskowi i zdecydować w sobie samej: jestem na to gotowa, zrobię to i nie będę się bała! A takie decyzje zapadają często dzięki temu, co wynosimy ze spotkań i warsztatów. Więcej, teraz ta która urodziła, tak pięknie wyznacza szlak, teraz to od niej będziemy się uczyć, jak postąpić zgodnie ze sobą, nawet w tak zobowiązującej sytuacji jaką jest poród.

Wzajemnie na siebie wpływacie i dajecie sobie zapewnienie, że się uda?

Tak. Nasze logo to pokręcony zawiajs. I u nas tak właśnie jest: koło, wokół którego krążymy jak w galaktyce. Coś jest dalej, coś bliżej, coś się przyciąga. Jedna zaczerpnie z kilku warsztatów, inne z tego, że są w środku wydarzeń, jeszcze inna tylko z jednego spotkania lub ze słyszenia. Wiele z nas zainspirowało się wspólnymi działaniami i poszło dalej, by robić coś samodzielnie lub z kolejną grupą osób. Do tego właśnie sprowadza się nasza działalność: zapładniać ideą, pomagać realizować pomysły, wspierać.

Można przyjść do Kobieterii, przyłączyć się, zapytać o radę i poprosić o pomoc w realizacji ciekawego projektu?

Jak najbardziej. A jeśli nakręcimy się tematem i czujemy się w nim dobrze, to wychodzą z tego bardzo interesujące rzeczy. Lecz jeśli coś nie jest zgodne z naszymi przekonaniami, nie idziemy w to. Co jakiś czas przychodzą dziewczyny z jakimiś pomysłami, pomagamy im wtedy pisać projekty albo organizować warsztaty. Przez Kobieterię przewinęło się wiele kobiet, które teraz robią coś ciekawego same. Nie chcę powiedzieć, że zawdzięczają coś stowarzyszeniu. Chodzi raczej o skupienie wiedzy i energii wokół Kobieterii, wymianę kontaktów, doświadczeń, a nawet porad na co dzień.

A efekt waszych spotkań i przeprowadzonych rozmów da się odczuć w Białymstoku?

Tak. To, co kiedyś było tylko ideą zaczyna działać. Nie chodzi o to, że to wszystko dzięki Stowarzyszeniu. To jest gdzieś po prostu blisko nas, możemy obserwować ten rozwój i zauważać zmiany w naszym mieście, wspierając je współpracą na różnych płaszczyznach lub choćby rozsyłaniem informacji na ich temat. Tak jak nowe powstałe przedszkola: Puszczyk i Paprotka, szkoła rodzenia „Rozkwit”, z dziewczynami znamy się dobrze i wzajemnie informujemy o swoich działaniach. Często nawzajem uczestnicząc w wielu z nich.

Za co lubisz nasze miasto?

To jest dobre pytanie. Większość życia spędziłam w Białymstoku, ale mieszkałam także przez 7 lat w Warszawie. Uwielbiałam ją, a wróciłam tutaj przez różne zawirowania życiowe, ale też dzięki własnej decyzji. Bo wszędzie mam tu blisko! Jest też druga, nawet ważniejsza rzecz. Tu nawet przypadkiem spotykasz ludzi. Potrzebuję ludzi do życia, do współpracy. Warszawa nie jest tak łatwa, tam się trzeba postarać, by spotkać odpowiednią osobę. A tu wystarczy, że wyjdziesz na miasto i zaraz napotykasz kogoś ciekawego, kogoś znajomego. Łatwo się umówić i wyjść gdzieś razem i na przykład z dziećmi.

Takie duże-małe miasto.

Tak. Wystarczająco dużo się dzieje. Nie trzeba mi 20 koncertów w weekend, wystarczą dwa w miesiącu. W większość miejsc w mieście mogę dojść na piechotę, a samochodem dotrzeć w 5-10 minut. Mam więcej czasu na samo życie i nie marnuję go na przemieszczanie się z miejsca na miejsce.

Co w najbliższym czasie organizujecie w Białymstoku?

Zapowiadają się dwa ciekawe wydarzenia. Jesteśmy w trakcie realizacji projektu na temat uchodźców „Podlaska Szkoła Otwartości” z funduszy EOG. 28 kwietnia w Forum odbędzie się cykl pokazów filmowych „Patrzę na: uchodźcy”. O 19:00 odbędzie się projekcja filmu „Granice. Europejski Sen”, który powstał we współpracy Kobieterii i Fundacji Teatr Narwal. Wyreżyserowali go Łukasz Szczepański i Anna Żebrowska, którzy byli w obozie dla uchodźców na granicy macedońsko-greckiej. Część zdjęć nakręcono także tutaj. Myślę, że to będzie bardzo poruszający dokument. Dla nas jest to o tyle ważne, że pierwszy raz uczestniczymy w tak dużym przedsięwzięciu, które niesie ze sobą ideę nie tylko wsparcia kobiet tutaj u nas, ale w ogóle. Projekt ma na celu obudzenie ludzkich serc. Mam wrażenie, że ostatnio wielu i wiele z nas słucha bardziej polityków niż własnego sumienia.

A druga rzecz, to planowane na 7. maja spotkanie Kobieterii. Jeśli ktoś chciałby się przyłączyć do nas lub nawiązać współpracę, to serdecznie zapraszamy. Informacje i nasza „niedozapamiętania” misja na stronie: www.kobieteria.org.pl.

Dziękuję za rozmowę!

I ja dziękuję!

Rozmawiała Buhasia

Na zdjęciach Gosia Kijak (w różowej chuście) oraz uczestniczki warsztatu „Kobieca Grupa Nowej Świadomości” wraz z Renatą Arendt Dziurdzikowską.

fot. Joanna Stanulewicz / photoangel.pl