Wywiad z Anną Pietrzak Gryc – właścicielką Piernikarni


Anna Pietrzak Gryc

Anna Pietrzak Gryc to właścicielka marki AniPasje, twórczyni niezwykłych pierniczków, którymi białostoczanie (i nie tylko)
z chęcią obdarowują swoich najbliższych. Od 3 lat panią Anię można spotkać w jej Piernikarni, gdzie ozdabia i sprzedaje piękne pierniki, a także robi warsztaty z ich zdobienia.

Jak zrodziła się jej pasja? Czy artystycznie zdobienie pierników jest trudne? Jaki jest przepis na idealny lukier? O tym wszystkim przeczytacie w wywiadzie z Anną Pietrzak Gryc – zapraszamy!

 

Zaczęło się od pasji, skończyło na biznesie. Proszę opowiedzieć o początkach przygody ze zdobieniem pierników. Co robiła pani wcześniej?

Zaczęło się banalnie, bo oczywiście od Świąt – jak to w przypadku pierników bywa, zwłaszcza kiedy ma się małe dziecko. Zajmowałam się wtedy renowacją mebli – stare odnawiałam, inne postarzałam. W międzyczasie pojawiły się pierniki, zaczęłam robić je też na Wielkanoc, a ludzie zaczęli je ode mnie zamawiać. Taki był początek… Wtedy nie miałam jeszcze planów, by przerobić to na moją pracę i główne zajęcie.

Jeszcze wcześniej, 10 lat temu, kiedy przyjechałam do Białegostoku, naprawdę nie miałam pomysłu na siebie. Wiedziałam tylko, że chcę robić coś artystycznego (zawsze miałam takie zdolności) i że chcę zmienić swoje życie. Wcześniej pracowałam w logistyce i w handlu, ale nie miałam możliwości realizacji swoich marzeń z dzieciństwa. Kiedy pierniki weszły w moje życie, przyjęłam je chętnie. Dość szybko założyłam działalność, żeby móc się rozwijać i zwyczajnie wystawiać faktury.

Pani Ania i jej pierniki

W końcu otworzyła Pani Piernikarnię.

Tak, od trzech lat mamy Piernikarnię. Sama byłam zaskoczona, że to tak fajnie wyszło. Okazało się, że moja intuicja mnie nie zawiodła i Piernikarnia to fajny pomysł, jakiego wcześniej w naszym mieście nie było – w końcu to nie Toruń. Zaskakujący pomysł, a jednak strzał w dziesiątkę. Mamy duże grono odbiorców i stałych klientów.

Pani pierniczki to małe dzieła sztuki – aż szkoda je jeść! Ale jednak można, prawda?

Tak, oczywiście. Do lukru używam barwników spożywczych dostępnych ogólnie na rynku, bez nich moje pierniki by tak nie wyglądały. Podchodzę do nich nie jak do produktu, który ma być stricte spożywczy, chociaż w 100% jest, ale właśnie jak do małych dzień sztuki. Kocham je robić. Zbliża się koniec sezonu i jesteśmy bardzo, bardzo zmęczone, ale żałuję, że to się kończy! Uwielbiam wymyślać różne wzory i gdybym mogła, robiłabym wyłącznie to.

Dziewczynka z konewką na pierniku

 

Niektórzy mówią, że trzeba mieć w sobie spokój i opanowanie, by robić coś takiego. Ale na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jestem strasznie szalona! Cały czas biegam, ostoją spokoju nigdy nie byłam, nie jestem i nie będę. Natomiast kiedy siadam do pierników, proszę mi wierzyć – to niesamowita medytacja. Wtedy jestem spokojna i opanowana. Polecam wszystkim taki rodzaj spędzania czasu. Dobrym przykładem są dzieciaki, dla których robimy warsztaty. Przychodzą od kilku sezonów i po prostu „odpływają”. To cudowne, pozytywne i odprężające zajęcie.

 

Nie wyobrażam sobie, jak można zrobić na pierniczku tak ładny obrazek!

Na pewno wymaga to dużo czasu, cierpliwości i umiejętności. Po jednorazowej instrukcji nie da się od razu wspaniale ozdabiać pierników, wymaga to jednak pewnych predyspozycji.

 

Może pani zdradzić naszym czytelniczkom jakiś trik, który pomoże przygotować pyszne domowe pierniki?

Jeśli chodzi o domowe korzenne ciasteczka, to przepisów jest mnóstwo w internecie i naprawdę nie trzeba do nich większej filozofii. Czytamy przepis i się do niego stosujemy – tyle. Co jest istotne – one na początku są twarde. Czasami ludzie przy zamówieniach proszą o świeże pierniczki – wtedy mam wrażenie, że ktoś nie orientuje się, co to jest piernik. A jest to ciasto, które musi troszkę poleżeć, nabrać wilgoci i specyficznego smaku, który przychodzi z czasem. Co mogę poradzić? Żeby ostudzone pierniczki włożyć do słoika ze skórką pomarańczy. Wtedy będą miały piękny aromat, będą szybciej nawilżone.

Piernikowe misie Pani Ani

 

Natomiast idealny lukier jest bardzo prosty. Wystarczy szklanka cukru pudru, jedno białko i odrobina cytryny. W zależności do tego, czy chcemy mieć lukier rzadszy czy gęstszy, dodajemy albo więcej białka, albo cukru. Trzeba długo i dobrze wymieszać, by lukier był biały. Ewentualnie dodać barwniki spożywcze, żeby uzyskać kolorowy.

 

Jak ocenia Pani nasze miasto pod względem życia i prowadzenia działalności?

Pomimo, że nie jestem rodowitą białostoczanką, to wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że uwielbiam Białystok i Podlasie. Swego czasu zostałam nawet Podlasianką Roku. Cały czas staram się promować Podlasie – na wszelkie możliwe sposoby. Podlasie i Białystok są piękne, ale klimat tworzą otwarci, życzliwi ludzie – z wieloma pasjami i talentami. Mamy zagłębie ludzi spełniających swoje marzenia, dla których nie ma rzeczy niemożliwych.

Jeśli zaś chodzi o prowadzenie działalności – prowadzę ją w Białymstoku, ale tak naprawdę sprzedaję na cały świat. Przy produkcie tego rodzaju nie ma ograniczeń. Dlatego jeśli ma się fajny pomysł – warto inwestować, nie patrzeć od razu na profity, tylko robić to, co się kocha, a reszta przyjdzie później. Każde miasto jest pewnie pod tym względem dobre, natomiast Białystok i Podlasie uwielbiam i nie zamierzam się stąd wyprowadzać.

 

 

Rozmawiała: Joankabu

 

Zdjęcia: https://www.facebook.com/AniPasjePierniczki oraz www.anipasje.pl